2016-04-03

Ryby się pokazały w Rzece Panlong!

Dziś kolejny esej autorstwa Zhao Zhengwana. Znów o wodzie, ale tym razem - żywej; o Rzece-Matce Kunmingu czyli Panlong Jiang 盘龙江, Rzece Talerzowego Smoka (nie, w tekście NIE BĘDĘ tak tej rzeki tłumaczyć).

Rodziny, które mieszkają na brzegu Rzeki Panlong, może nie zapomniały jeszcze, jak przejrzyste były dawniej jej wody i jak pokazywały się w niej ryby. W owych czasach w ciągu roku przynajmniej parę razy pokazywały się ryby. Najczęściej przydarzało się to w okresie letnio-jesiennym. Ponieważ w wodzie brakowało tlenu, wszystkie półśnięte ryby wypływały na powierzchnię - był to dość spektakularny widok. Nie wiadomo dokładnie, kiedy wypływanie półśniętych ryb się przydarzyło po raz pierwszy; jeśli wierzyć wspomnieniom staruszków, gdy przydarzyło się po raz pierwszy, ludzie bali się te ryby łapać sądząc, że zostały one otrute. Jednak później sytuacja zaczęła się powtarzać, a po zjedzeniu tych ryb nic złego się nie działo, więc zaczęto sobie bardzo cenić tę okazję do łatwych połowów.
Pamiętam, że za każdym razem, gdy ryby się pokazywały, rodziny mieszkające po obu stronach rzeki skrzykiwały wszystkich członków, by wspólnie wejść w rzekę i łapać ryby. Używano najprostszych narzędzi, np. cuoji 撮箕
luoshai 萝筛
siatek itd. którymi łatwo było wyłapać ogłupiałe ryby. W czasie jednego "pokazania się ryb" można było złapać różne ilości - gdy było ich dużo, nawet dziesięć kilo, a gdy było mało, to zaledwie parę kilogramów. Tak czy inaczej, całe ulice pachniały smażoną rybą, w każdym domu było na spróbowanie.
Najlepiej pamiętam, jak kiedyś ryby się pokazały pod koniec września. Poszedłem z siostrą nad rzekę, by umyć warzywa i właśnie w trakcie ich mycia z wody wyłonił się wielki sum, którego bez problemu wyłowiliśmy przy pomocy shaoji 筲箕*. W sekundzie powierzchnia wody zalśniła od ryb. Nikt już się nie przejmował płukaniem warzyw, co żywo łapaliśmy ryby i biegliśmy ze zdobyczą do domu, jednocześnie krzycząc: ryby się pokazały! Ludziska natychmiast poprzybiegali. Najlepiej zapamiętałem ten raz, bo to my najwcześniej zauważyliśmy pojawienie się ryb.
Zazwyczaj jednak, gdy ryby się nie pokazywały, nadal można je było łapać. Nad rzeką mieszkali łódkarze specjalizujący się w rybołówstwie. Pamięta jednego nazwiskiem Śliwa, którego rodzina z dziada pradziada trudniła się łowieniem ryb. Stara drewniana łódź z kajutą od zawsze dryfowała po rzece. Łódkarz wiedział najlepiej, w którym odcinku rzeki było najwięcej ryb, znał każdą mieliznę i głębinę. Za każdym razem, gdy spuszczał sieci, gromadzili się gapie. Jeśli udało mu się wyłowić dużą rybę, z brzegu dobiegały gromkie okrzyki aprobaty. Zaś rybak wyciągając sieć, jednocześnie dyskutował z ludźmi zgromadzonymi na brzegu; czasem zanim zdążył wyjąć rybę z wody, już ją sprzedał uzyskując niezgorszą cenę.
W przeszłości meandry Rzeki Panlong były czyste jak łza, a hydrofity bujnie porastały brzegi - to był prawdziwy raj dla ryb i krewetek. Wiele było ryb w rzece - a ile gatunków! Dzieci robiły haczyki ze szpilek i doczepiały je do krótkich bambusowych patyków - i nawet one bez problemów łowiły ryby. Karasie, ryby rouhua 肉花鱼, karpie, cefale, sieje - były wszędzie. Doświadczeni wędkarze siadywali na brzegu, w cieniu drzew; cierpliwie łowili pół dnia - i na pewno ponad pół koszyka wypełniały ryby. Gdy zaś rzeka wzbierała po wielkich deszczach, u zbiegu rzek mocowało się wielkie siatki, w które wpadały kilkukilogramowe wielkie ryby - karpie z czerwonymi ogonami, cefale itd. W takich dniach ceny ryb rzecznych nagle spadały na łeb, na szyję i za bardzo niewielkie pieniądze można się było nasycić rybami.
W późniejszych czasach by zapobiegać powodziom i osuszyć zalane pola, Rzekę Panlong uregulowano przy pomocy nowo wybudowanego koryta; następnie zaczęto do niej odprowadzać fabryczne ścieki, więc w ostatnich latach woda stała się czarna i śmierdząca; ciężko też przyuważyć tu jakąś rybę.
Oj, tak - każdy, kto mieszkał przy brzegu Rzeki Panlong, kochał jej przejrzyste wody, obfite w ryby i krewetki. I nigdy nie zapomni, jak w Rzece Panlong pokazywały się ryby.
/Kunmińskie Wspomnienia, Zhao Zhengwan - 昆明憶舊, 趙正萬/

Ech... Nie będę nawet mówić, co myślę o uregulowaniu koryta tej rzeki i o wpuszczaniu do niej ścieków. Wprawdzie lubię przeklinać i słownictwo mam w tym temacie dość rozbudowane, ale - moje nerwy nic nie zmienią. Niestety.

*sito do pukania ryżu i warzyw

2 komentarze:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.